Antologia titoville 2. Tęsknota za ojczyzną. Część 2 z 2: Am-muran


Am-muran. Po tym, jak skończyłem opowieść o zombońskich wierzeniach, Arcturus z miną zezłoszczonego kota zapytał się?
A co nas obchodzi jakaś wiara w śmierć. Ty tam zombończyku, powinieneś spotkać się ze swoją panią już dziś, wiesz za co.
A niby za co? Cóż ci zawiniłem? Spytałem delikatnie, gdyż po prostu nie wiem co w niego wstąpiło.
– Odpowiedz mi, przyjacielu na pytanie. Dlaczego, kiedy wracasz, Lidia się cieszy jak pies? Dlaczego kiedy odchodzisz, Lidia się smuci? Ja ci powiem dlaczego. Ty mi ją odbiłeś! Na pewno! I Dla tego cię nienawidzę, zombończyku!
– Tyle tylko, że ja nie staram się o nikogo, rzekłem. Ja chciałem zostać nekromantą, dobrym nekromantą. Zdarza się tak, że w Zombone są źli, i dobrzy szamani, nekromanci, wyznawcy matki Śmierci. Ja jestem pokojowym zwolennikiem dobrego imienia śmierci jako wybawicielki, a nie śmierci jako zniszczenia, jak to niektóre zombońskie klany.
Lidia, to dziewczyna Arcturusa, a że mnie polubiła i się przyjaźnimy, co, mam nie przyjaźnić się z nią? Po prostu lubię z nią gadać o podróżach, o tym, co możemy odkryć. Arcturus pogroził mi pięścią, i odszedł.
– Przepraszam za Arcturusa – rzekł Remus – nie wiem co mu się stało, od kilku dni jak by diabeł go opętał.
Zawsze w tym towarzystwie czułem się samotnie. Czułem się tak jak śmierć, kiedy ludzie ją źle traktują, kiedy traktują jak zabawkę, mordując ludzi i zabijając. To jest dość niepojęte.
Am muran – Muran – Zawołał Gharkhar z klanu Oghghiri, Słyszałem, że klan Garagghar został zniszczony przez dobre klany amuri i girrhis.
Czyli będzie można powrócić do zombone? Tak? Poekscytowałem się tą wiadomością. Gharagghar wygonili niektórych dobrych wyznawców śmierci, to był najsilniejszy klan. Zlekcewarzyliśmy to kilka lat temu, a mówiły przepowiednie, że klan ten może zniszczyć harmonię naszych osad.
Tak więdz wyruszam Do zombone, Pożegnam się z kilkoma ludźmi, i idę, w swą ostatnią zewnętrzną podróż, do domu. Do zombone. Do osad naszych plemion.
Po kilku minutach postanowiłem się pożegnać z Remusem, a także z innymi kompanami, z którymi wędrowałem po tym świecie.
Do widzenia wam, Vigilantczycy. Do widzenia i moim przyjaciołom, i moim wrogom. Wyruszam do Zombone. Do mojego domu. Cześć Am-muragu, rzekł Remus.
Do widzenia, zomboński wędrowcze, Jak na zombończyka jesteś dość miłym i inteligentnym człowiekiem. Chciałbym żeby Vigilant miało tak lojalnych ludzi jak ty jesteś lojalny wobec swojego plemienia. To jest bardzo smutne, że wyjeżdżasz do domu. A, Do widzenia i tobie, Gharkharze, zomboński ambasadorze. Przywódca nowych Vigilantczyków objął mnie jak ojciec, którego nie miałem. To było naprawdę, przyjemne uczucie. W zombone z reguły ludzie starają się do siebie nie przywiązać nawet jako rodzina, bo i tak wszystko rozdzieli śmierć. A ojciec, Vigilantczyk, wstydził się mnie, mojego wyglądu, mojej lojalności wobec Zombone. Jeszcze jedna osoba została, żeby się pożegnać.
Poszedłem do namiotu Lidii, aby się z nią rozstać, na dobre. Nie chodzi o to, że byliśmy związkiem, bo nie byliśmy. Chciałbym być w końcu nekromantą lub szamanem, i pomóc ludziom zombone, Pomóc wszystkim ludziom.
Kiedy wszedłem do namiotu po wolutku, Słyszałem krzyczącego arcturusa. Wygląda na to, że się kłócili.
– Dlaczego mnie zostawiłaś dla tego głupiego zombońskiego świra!
– Ty naprawdę myślisz, że my ze sobą jesteśmy?
– Nie wiem, mało mnie to obchodzi, co on do ciebie czuje, ale obchodzi mnie to, dla czego ciąle o nim mówisz, i ciągle się smucisz, kiedy go nie ma.
– Po prostu jest bardzo miłym człowiekiem.
– Ten zomboński świr? Jest kurwą, rozumiesz, kurwą!
– Przecież ty go nie znasz, Arcturus!
– Aa teraz to oficjalnie taaak? Wcześniej było Arcti, A teraz, Tylko gdzie jest Muri, gdzie. Kurwa. Jak ze mną nie chcesz być, To z nikim nie będziesz, ty puszczalska kurwo.
Arcturus wyjął broń z kabury. Niezaładowaną. Postanowiłem się zkraść od tyłu, i dać prawego sierpowego. Ten jednak szybko się obrócił i wyciągnął bagnet.
– Nie wiesz, kurwi gnojku, z kim zadzierasz. Rezerwowy żołnierz Virgoville i vigilantu, Syn bogatego mieszczanina, Adalberta. A może kiedyś i będę władcą, I wtedy zombone zostanie zniszczone, przez to, że Lidia nie należy do mnie, Tylko ciągle mówi o tobie. Giń, Kutasie!
Kiedy to mówił, zacząłem szeptać modlitwę do bogini ocalenia, Savioris, a żebym wyszedł z tego cało. Kiedy jego muskularne ręce zaczęły szykować się do dźgnięcia mnie w serce, pochyliłem się w bok i dostałem w ramię. Potem ja, dałem z kopniaka w krocze tego człowieka. Upadł, lecz ten czas zdołał poświęcić na przeładowanie pistoletu. Wtedy lidia, postanowiła zasłonić mnie swoim własnym ciałem. To jednak bardziej rozwścieczyło Arcturusa, lecz on nie mógł nic z tym zrobić. Lidia ugryzła go w nos, A gość, który pragnął mojej śmierci zaczął krwawić z nosa. I to był jego błąd, Zebrałem jego krew do fiołki, napisałem na Ziemi runo ogłuszenia, Potem dałem swoją kroplę krwi i wtedy. Nieoczekiwanie, Na Arcturusa spadł, jego własny. Miecz, I przeciął mu oczy i uszy. Nie, nie do końca przeciął. Po prostu drasnął, A następnie kabłąk miecza uderzył go w głowę. Arcturus padł nieprzytomny, ale żył.
Lidio – Rzekłem. Będę musiał iść już do domu. Do zombone. Chciałbym zostać szamanem.
– Dla czego. Wiesz przecież że tutaj jest twój dom!
Nie, Lidio, Przyjaźniliśmy się dość długo, od kąd się zobaczyliśmy, ale muszę. Bogowie i sama śmierć mnie wzywają do tego plemienia, do mojego domu, do mojej rodziny.
Ale jak zostaniesz szamanem, nie będziesz mógł mieć żony, dziewczyny, własnej rodziny.
– Nie zamierzam zakładać rodziny, po prostu chciałbym.
No i nie powiedziałem, czego bym chciał, bo nagle Lidia przytuliła się do mnie, i delikatnie mnie pocałowała w prawy, potem lewy policzek. A następnie w usta. Poczułem wtedy przyjemne gorąco. Ale wiedziałem jednak, Że muszę iść do zombone. Albo i nie muszę. Zobaczę. Lidio, rzekłem, dla czego to zrobiłaś?
– Muri, Ja po prostu.
I z nowu była przerwa, nie dowiedziałem się, co po prostu, bo po prostu się przytuliła i rozpłakała się w moich ramionach. Teraz to ja jóż sam nie wiem, czy wybrać się sam do Zombone


5 odpowiedzi na “Antologia titoville 2. Tęsknota za ojczyzną. Część 2 z 2: Am-muran”

  1. Wiadoma sprawa, poprawić się to da i szczerze będzie to tymbardziej brzmiało na poziomie.
    Rób co robisz, bo masz do tego smykałkę.

  2. @djsenter. Kto by się spodziewał że senterek nie lubi romansideł. A tak na serio. No, może i gramatycznie troszku słabo wyszło, bo pisałem to wieczorem. Pewnie jakieś korekty przydałoby się zrobić tu i tam, ale deepL zajebiście tłumaczył to. Fajnie jest czytać antologię w j. Angielskim. Spróbuję też przeczytać pa russkij

  3. O nieee, romansy.
    Pomimo mojej żekomej natury, nienawidzę romansideł 😀
    Ale fajne opisy walki, wciągają.
    Tylko gramatycznie trochę się kilka detali niezgadza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink